sobota, 26 września 2009

"Gruba linia" czy odchody na odchodnym?

Kondycja mikronacyjna, przynajmniej w części sarmacko-wandejskiej, nie jest najlepsza. Wskazywaliśmy to w ostatnim artykule, ale jaki jest koń, widzi każdy. Możliwe, że punkt widzenia zależy od aspiracji. Mikronacje, które okres świetności mają za sobą, chciałyby powrócić do złotego wieku. Ich ambicje nie uległy zmianie i może stąd wynikają kompleksy i szpitalny, a może już nawet grobowy ton rzeszy starych mikronacyjnych wyjadaczy.

Zarówno obecne Księstwo Sarmacji jak i Mandragorat Wandystanu mają imperialne ambicje. Mniejszy Wandystan, w pewnym sensie w cieniu Wielkiego Brata Sarmackiego, z którym żre się i żreć będzie jak "realny" Serb z Chorwatem (choć porównania DDRowsko-RFNowskie też się przewijały), wyszedł z Sarmacji, ma z tą obecną wspólną historię i zapędy. Nie chodzi rzecz jasna o "fizyczne" podboje, ale o potrzebę istnienia na politycznej scenie i rozgrywania. Nie bez powodu w dzisiejszym Wandystanie funkcjonuje kilku aktywnych niegdyś Sarmatów - gdzie indziej mogli się odnaleźć, mając do wypełnienia imperialną misję? Bo ukrywać nie ma sensu, że Wandystan ością staje w mikronacyjnych gardłach ze względu na ponadprzeciętne wrażenie własnej wyjątkowości.

Nie idzie nam jednak dzisiaj o ranking imperialistów. Ambicje państwowe zdają się przekładać na ambicje jednostkowe. Stąd prawdopodobnie wynika problem mikronacyjnego upadku. Kto chciałby przyznać, że nie udało się budowanie gigantycznych gmachów, nowych Rzymów, Rzeczpospolitych czy Związków Radzieckich? Zapewne niewielu. Nie przyznając się do tego popadamy w spiralę wzajemnych oskarżeń i sporów, wycinamy lub sami się wycinają najlepsi i najaktywniejsi, jak były diuk Łaski czy w Wandystanie, co można właśnie na LDMW oglądać, mandragor senior Khand.

I to właśnie jest problem dzisiejszych mikroświatów. Rozbudowana kultura, zwyczaje, prawo, wzajemne animozje, spory, historie sprzed lat wciąż żywo dyskutowane, jak "wandejski czerwiec" na zjeździe mikronacji w Toruniu. V-państwowe bogactwo kulturowe blokuje przed radykalnymi zmianami, które po obiektywnej (na ile to możliwe) diagnozie mogłyby nastąpić, by uratować nie tylko mikronacyjną ideę, ale jak największą część odchodzącej, jak chcą niektórzy, v-kultury. Bogactwo to, gromadzone już od ponad dziesięciu lat (patrząc ogólnie na mikronacyjny polski fenomen) to również bariera dla nowych ludzi. Do mikropaństwa coraz trudniej wejść i to nie przez ograniczenia prawne, selekcję i dobór osób. Blokadą są niejasne dla początkujących, zawiłe relacje społeczne i historyczno-polityczne uwikłanie państw na arenie międzynarodowej, wewnętrznej - jak w przypadku Księstwa Sarmacji (gdzie dawna "Sarmacja właściwa" nie ma już chyba własnej tożsamości), czy wewnętrzne komplikacje pomiędzy stronnictwami i jednostkami.

Nowy potencjalny mikronauta, jeśli ma wybrać pomiędzy przebrnięciem przez trudy zapoznania się z bogatym v-światem, do którego wkracza, gdzie czekają na niego jeszcze obowiązki, jeśli chce zostać i zaistnieć, a np. zabawą w "Facebooku" - wybiera to drugie. Wskazuje to przykład mandragora Khanda, z którym autor artykułu często się nie zgadza, nie zgadzał i na którego Khand się obrażał. Ale jego dzisiejszy "list otwarty" - tak bym go określił - pokazuje, że nawet stary mikronauta, nawet najbardziej zaangażowany, może wybrać serwis społecznościowy.* Pomijam motywację, bo nie chcę rozwijać wątku, ale wpisuje się ona częściowo w opisane przeze mnie wyżej napięcie powodowane trudną sytuacją i hermetycznością mikronacyjnego świata.

Gdzie szukać przykładnych alternatyw i ratunku? Może jedną z nich jest Sarmacki Ruch Unitarny Piotra Mikołaja? Może propozycja Khanda ustroju opartego na kandelabrach** , a może pomysł Tow. Ciupaka, by powrócić do Wandystanu budowanego nie w opozycji do Sarmacji, co wciąż się dzieje, ale prześmiewczo wzorując na komunistycznych "realnych" pierwowzorach. A może lekarstwem, przynajmniej na niektóre bolączki byłoby wprowadzenie CINTRy w krajach niewandejskich, jak KS? Każdy kraj musi szukać samodzielnie. Może warto też ciągnąć temat wspólnego, v-międzynarodowego przekształcania mikroświata i zachęcania nowych do osiedlenia. OPMowski pomysł sprzed roku wspólnej strony i promowania różnych krajów, umarł śmiercią naturalną, mniejsze kraje nie chcę promocji z większymi, bo kłótnie o "czas antenowy", podejrzenia o podbieranie mieszkańców itp. Czy jest wyjście z sytuacji? Czy ktoś zdecyduje się na "grubą linię", jakkolwiek to brzmi, wszak przetwarzamy nieustannie "realną realność" na własne potrzeby...

* Może to wybór świadomie kontrowersyjny, bo kto wie, czy nie przydałoby się mikronacjom upodobnienie do serwisów społecznościowych, co też Khand chciał promować - pisał o tym, że będzie popierał "web2zerowacje".

** To zdanie może nie mieć sensu, bo nic o kandelabrach nie wiemy - opuściliśmy ten moment w MW.

Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.

2 komentarze:

Jack pisze...

"Ja po prostu
nie moge uczestniczyc w projekcie, ktory ma byc z zalozenia zabawa, w ktorej
dostaje kurwicy. "
I ja się pod tym co tow. Khand napisał na LDMW podpisać mogę...i stąd też ograniczenie aktywności do takiego wymiaru, a nie innego.

Ojebejbe on 27 września 2009 01:43 pisze...

Jak cały projekt wywołuje kurwicę u jednej osoby to jeszcze luz. Gorzej jak jedna osoba wywołuje kurwicę w całym projekcie. O taaak.

Prześlij komentarz

 

odnośniki

Instytut Pamięci postNarodowej Copyright © 2009 WoodMag is Designed by Ipietoon for Free Blogger Template